Wonny, słoneczny poranek jaśniał w czystych niebiosach, gdym konno mknął po ulicach Bagdadu, zdążając pośpiesznie do mego pałacu. Zastanowił mię niezwykły ruch i zgiełk, który wzmagał się i wzrastał, w miarę jak się zbliżałem do placu, który się znajdował w pobliżu mego gniazda rodzinnego. Wjechawszy na plac, doznałem zdumienia bez granic. Niezliczone tłumy rój nie i zgiełkliwie tłoczyły się wokół jakiegoś przedmiotu, którego dojrzeć nie mogłem. Słyszałem dziwne okrzyki i wywrzaski, które napełniały powietrze dzikim zamętem.
- Wariat, wariat! - krzyczeli jedni.
- Szaleniec, szaleniec! - wołali drudzy.
- Obłąkaniec, obłąkaniec! - wrzeszczeli inni.
- Niespełna rozumu, niespełna rozumu! - mruczeli dość głośno ci, którzy stali w moim pobliżu.
Zestawiając te okrzyki i wywrzaski bez zbytniego trudu doszedłem do wniosku, że - mimo pewnych różnic w poglądzie na stopień szaleństwa - wszystkie zgodnie i jednomyślnie przyznają komuś jakieś braki, niedobory i zwichnięcia na umyśle.
Wstrzymałem konia i zwracając się do pierwszego z brzegu widza nie znanej mi katastrofy, spytałem, co się stało?
- Stało się coś, czego nikt nie rozumie! - odpowiedział spytany. - Jestem zbyt daleko od miejsca wypadku, abym ci mógł opowiedzieć, co się tam dzieje w tej chwili.
- A gdzież jest miejsce wypadku?
- Tam - na środku placu, gdzie ścisk i tłok największy. Tam właśnie tkwi ów dziwny jegomość, którego nikt nie może zrozumieć. Bądź jednak cierpliwy, a dowiesz się ciekawszych szczegółów niż. te, którymi cię na razie uraczyć mogłem. Ci, którzy stoją w bezpośrednim niemal zetknięciu z owym jegomościem, podają wieści sąsiadom, sąsiedzi - dalszym szeregom, aż wreszcie wieść przechodząc z ust do ust przedostaje się i do nas, co na szarym stoimy końcu.
W tej chwili właśnie ujrzałem, jak wiadomość z miejsca wypadku; idąc z ust do ust, zbliżała się szybko do mego sąsiada, który po chwili zwrócił się do mnie, aby mi jej z kolei udzielić.
- Uciekają, wciąż uciekają! - wrzasnął mi wreszcie do ucha.
- Kto ucieka i przed kim? - spytałem.
- Nie wiemy jeszcze - kto ani też nie wiemy - przed kim. Wiemy tylko, że uciekają. To wszystko, co z owej wieści przedostało się do nas, stojących na szarym końcu. Uciekają! Rozumiesz? Uciekają! Bądź zresztą cierpliwy, a dowiesz się wkrótce innych,. ciekawszych szczegółów.
- Jakaś nowa, a widocznie nie cierpiąca zwłoki wiadomość szła właśnie z ust do ust.
- Cóż tam słychać nowego? - spytałem sąsiada, który już stał się posiadaczem nowej wiadomości.
- Wciąż jeszcze uciekają! - odwrzasnął sąsiad. - Już mię przestała dziwić ta okoliczność, że uciekają, dziwię się tylko, że wciąż jeszcze! Rozumiesz? Wciąż jeszcze!
.:: top ::.
Copyright lesmian.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt