Kapitan, posłyszawszy moją odpowiedź, rzekł przyglądając mi się uważnie:
- Mówili mi nieraz moi marynarze, że Diabły Morskie umieją czytać i pisać. Nie wierzyłem dotychczas tym opowiadaniom. Teraz jednak przekonywam się naocznie, iż twierdzenia moich marynarzy były prawdziwe. Byłbym ci niezmiernie wdzięczny, gdybyś mi pozwolił ten list przeczytać, o ile ma się rozumieć nie zawiera on jakichś tajemnic osobistych.
- Chętnie zaspokoję twą ciekawość, kapitanie - odrzekłem podając mu list. - List ten przyniosła mi w pysku Ryba Latająca gdym siedział przy otwartym oknie mego pałacu.
Kapitan przeczytał list i zawołał jednego z najstarszych marynarzy.
- Mam w ręku list Diabła Morskiego - rzekł do marynarza. - Ponieważ jesteś doświadczony, więc powiedz, czy obecność takiego listu na okręcie przynosi szczęście czy też nieszczęście?
- Nieszczęście - odparł stary marynarz głosem poważnym i ponurym.
- Cóż tedy mam uczynić z tym listem? - spytał kapitan.
- Wrzuć co prędzej do morza! - powiedział marynarz.
- Sindbadzie! - zawołał kapitan. - Musisz się zgodzić na to, że cię pozbawię tego listu.
- Zgadzam się na to, kapitanie! - odrzekłem natychmiast. - Miałbym przez całe życie wyrzuty sumienia, gdybym był nieświadomym sprawcą czyjegokolwiek nieszczęścia.
Kapitan wrzucił list do morza. List, zamiast płynąć po wodzie, zaczął się kurczyć, prężyć, przeskakiwać z fali na falę, aż wreszcie sam się złożył we dwoje, potem we troje, potem we czworo i nagle zaszumiał, zaszeleścił, zamienił się w pianę morską i rozpłynął się w nic na powierzchni fali. Marynarz spojrzał spode łba na mnie i rzekł ponuro:
- Gdybyś ten list zachował przy sobie, zginąłbyś po kilku godzinach podróży wraz z całą załogą. Teraz, po wrzuceniu listu do morza, czekają cię przygody, nieszczęścia, niespodziane przypadki i nieprzewidziane niebezpieczeństwa. Bardzo mi się nie podoba, że otrzymujesz listy od Diabła Morskiego, ale przypuszczam, że jesteś niedoświadczony i nie znasz się na Diabłach Morskich ani na ich listach.
Nic nie odpowiedziałem marynarzowi, jeno spojrzałem na kapitana, czekając, co powie. Czułem bowiem, że marynarz spogląda na mnie podejrzliwie i posądza mnie o jakieś tajemnicze konszachty z Diabłem Morskim. Kapitan też to spostrzegł i rzekł do marynarza:
- Nie patrz tak podejrzliwie na tego młodzieńca, gdyż ręczę ci za jego niewinność. Gdyby miał jakieś złe zamiary, ukrywałby przed nami list Diabła Morskiego; tymczasem wyznał mi sam z zupełną szczerością i prostotą, że czyta list Diabła Morskiego, i powtórzył to wyznanie dwa razy z rzędu.
Uspokojony słowami kapitana marynarz się oddalił, lecz całej załodze opowiedział natychmiast o tym, co się stało. Toteż wszyscy prócz kapitana zaczęli się boczyć na mnie i unikać mego towarzystwa.
.:: top ::.
Copyright lesmian.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt