Pleć, pleciugo! - Na wzgórza południowym grzeju
Siedział razu pewnego - Maciej przy Macieju.
Do pierwszego Macieja rzekł ten drugi Maciej:
"Coraz w niebie - wiosenniej, a w polu - pstrokaciej.
Lada parów potrafi, śniąc, Kwiatami zaróść!
A my - co? Do wieczności mizdrząca się starość?
Wstyd mi z siana, gdy słońce złotą igra zmrużką,
Z przedwczesną i zuchwałą pieszczoty pogróżką
Zerwać się do dziewczyny, jak gęś, co spod płotu
Zrywa się z wielkim krzykiem do niskiego lotu!...
Wstyd mi pysk - modrym oczom przysunąć do widna,
Bo te oczy - śmieszliwe, a dziewka - bezwstydna!
Byle durniom zejść z drogi miałbym bezrozumnie?
Zamiast z dziewką - na sianie, bez dziewki spać w trumnie?
Dość mam śmierci co siłkiem po ziemi sie szasta!
Nie chcę umrzeć - i kwita! Chcę potrwać - i basta!" -
Do drugiego Macieja pierwszy Maciej rzecze:
"Hamuj się, niecierpliwy na wioonę człowiecze!
Ma łeb dzielny - wieczorem, kto go miewał - w zarań -
Tak, jak ja - corn nie szczędził mym zadumom starań...
Wiem, co wiem! - W kniejach leśnych, w przepaściach paprotnych
Mieszka Czmur - wpośród czarów dzikich i samotnych -
I nic - tylko pilnuje zaklętego ziela,
Które nieśmiertelności - gdy je zjesz - udziela.
Nie dopuszcza nikogo - podstępny i silny,
A pięść ma tak skuteczną, jak ten głaz mogilny!..."
Do pierwszego Macieja drugi Maciej prawi:
"Mam i ja - pięść, co z wrogiem niedługo się bawi...
Pódżwa z Czmurem się zmierzyć! Ty - w ślad, ja - na czele.
Przymarnimy go nieco - i odbierzem ziele.
I poszli - A szli w poprzek - i w przód i ukosem,
Już zawczasu się srożąc pod. gołym niebiosem,
Jak mówią w tym powiecie, gdzie mimo zwyczaju
Niebo jest - Bóg wie czemu - męskiego rodzaju.
Po obałkach - po pniakach - po jarach - szli, skacząc
I Czmurowi zaocznie i trafnie sobacząc!
Słońce, przez żyłkowane przeświecając liście,
Na sękach się rozpryska - różnie i zdziebliscie -
I światłem obszernie jąć, rozprasza się po to,
By na tra`wę ruchliwą nawiać - nic i złoto.
Gil na dęba wierzchołku tak odległe śpiewa,
Ze czuć w śpiewie wysokość szumiącego drzewa,
A w jarach, skąd się zieleń wynurza, jak z wora,
Po wczorajszej ulewie - woda, przez sen chora
Na blady niedorozwój srebra w swej głębinie,
Mętem przeciw własnemu usrebrnnieniu płynie.
Skoro Czmur dwóch Maciejów zaoczył z daleka -
Czarami się najeżył - i nieludzko czeka...
Idą. - Już się zbliżyli. - Czmur w słońcu się biesi -
Gębę do nich wykrzywia: "A wy tu - skądesi?" -
Rzekł Maciej: "Z niedaleczka... Chcemy jestku - pitku
Z tego ziela, coś w lesie skrył je bez użytku.
Znamy twą tajemnicę strasznie zieleniatą!
Wyłaź, tchórzu, zza czarów! Wyłaź!" - A Czmur na to:
.:: top ::.
Copyright lesmian.kulturalna.com
Wydawca: Olsztyńskie Towarzystwo Inicjatyw Kulturalnych - Kulturalna Polska współpraca • autorzy • kontakt